ShopDreamUp AI ArtDreamUp
Deviation Actions
Minęło trochę czasu. Nawet bardzo trochę. Wakacje minęły raczej leniwie i miałem sporo czasu na robienie rzeczy.
Jakich rzeczy, mógłby ktoś spytać? Rzeczy, którę lubię najbardziej. Tworzyć, patrzeć, łapać w kadr, rysować, spisywać i co najważniejsze, myśleć. Z tym, że myśli to rzecz, którą łatwo przedawkować...
Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że dotrę tak daleko, w życiu bym mu nie uwierzył. A jednak, jestem tutaj, piszę ten wpis, a być może ktoś go nawet przeczyta.
Pisałem kiedyś, że wraz z trzecim rozdziałem "Untitled" nastanie nowa era. Tak naprawdę to historia pokrywa się tutaj z rzeczywistością. Epoki nie zaczynały się i nie kończyły z dnia na dzień. Zmiany następowały powoli, a większość osób w ogóle ich nie zauważała.
Rzeczą naturalną w każdej prawie dziedzinie życia jest progres. Raz szybciej, raz wolniej. Ale powoli, nieustannie można dążyć do uzyskania dobrych rezultatów. Wydaje się naturalne, prawda? No cóż, nie dla każdego.
Od zawsze nigdy nie potrafiłem kreślić prostych linii. Czy to w książce do zerówki, czy to w zeszycie do techniki, czy też po prostu skrobiąc bohomazy na kartce. Niezliczoną ilość razy próbowano siłą nauczyć mnie pisania, rysowanie nie było aż tak ważne. Ważne jest to, że dziesięć lat ich (i mojej) pracy nie zdało się na nic. Dysgrafia nie wybiera, ale jak już wybiera, to trafia poniżej pasa.
Jednak nie poddałem się. Zacząłem mozolnie wypełniać te kratki kolorami. Z czasem robiło się ich więcej i więcej...
Teraz czas spędzony nad pojedynczym rysunkiem zaczynam liczyć w dobach. Niektóre dni wyglądały tak, że wstaję i rysuję z przerwami jedynie na jedzenie i spanie. Podczas dopasowywania ostatniego elementu układanki mam z tego dziką satysfakcję, ale cóż z tego, skoro to co robię to jedynie odtwórczość, własna kalka dzieła stworzonego przez kogoś innego?
Słowa Exupery'ego przytaczano już tysiące razy, a ja przytoczę je po raz tysiąc pierwszy: "Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
Nie chodzi tutaj tylko o efekt końcowy, który może cieszyć oko, ale o wszystko związane z aktem tworzenia. Szkicowanie, kolorowanie, tuszowanie, cieniowanie... Patrzenie na to, jak idea zaczyna budzić się do życia.
Najważniejsze jest jednak sprawianie radości innym, komuś, kto spojrzy na to dzieło, może naprawdę zmusić do refleksji, poprawić humor, czasami wprowadzić w zadumę. Sam spędzam dużo czasu, patrząc na najlepszych, ludzi, którzy naprawdę mogą określać siebie docenionymi i uznanymi artystami. Na niektóre dzieła jestem w stanie patrzeć przez dobre pół godziny, wchodząc na chwilę w świat wykreowany przez kogoś innego, odczytując to, co próbuje on przekazać, albo po prostu trochę rozwinąć się wewnętrznie. Coś, co jest czymś więcej niż tylko ładnym obrazkiem do powieszenia na ścianie.
I to boli. Nieraz miałem gotową koncepcję rysunku, czegoś, co mogłoby naprawdę zachwycić niejedną osobę. Każdą kreskę, każdy kolor, każdą postać... Ale wszystkie próby kończyły się zdesperowanym rzuceniem ołówka w jakimkolwiek kierunku, byle dalej ode mnie.
Dajcie jakiemuś artystę kartkę i ołówek i powiedzcie, żeby zrobił coś w 30 godzin. Na pewno wyjdzie mu coś dopracowanego do perfekcji, prawdziwie warte czasu, jaki zajęło jego tworzenie. A ja? Ja siedzę nad tymi pikselami.
Nie chodzi tutaj o sławę. Gdyby to był mój cel, już dawno porzuciłbym wszelkie formy sztuki i zajął się hodowlą bakłażanów. Pieniądze? Da się je zarobić w inny sposób, przez całe życie nie wziąłem ani grosza za swoje prace. Dla siebie? Cóż, są o wiele lepsze formy rozrywki niż garbienie się po 40 godzin nad kartką papieru.
O nikogo innego, ale właśnie o ludzi tu chodzi. O to, że jakikolwiek odzew od kogoś, komu mogłem poprawić dzień wytworami swojej wyobraźni jest wynagradzające bardziej, niż wygrana na loterii dziesięciu złotych. Ma się świadomość, że robi się to dla kogoś, że kolejna rzecz w czyimś "łoczu" może wprawić mięśnie twarzy w pozytywny ruch. Niektórzy tworzą nawet swój własny mikrokosmos, w którym można spotkać osoby, które oczekują kolejnego rysunku tak samo jak ty.
Zrobiłem użytek z guziczka "Random Deviation". I muszę powiedzieć, że od teraz deviantArt nie będzie już dla mnie tym samym miejscem. Tylko jakieś kilka procent z tego, co widziałem to rzeczy tworzone z pasją, w których można dostrzec życie. Większość z tego to potworki, które wstydziłbym się pokazać nawet własnej babci, okraszone "słitaśnymi" komentarzami, których wolę nie przytaczać, bo przed chwilą jadłem.
No i stąd powód całego tego wywodu: czy ja też jestem tylko jednym z tych krzyczących małolatów, których fałszywe nuty często stoją tuż obok tworów mistrzów? Na pewno nie przestanę tworzyć, bo to utrzymuje mnie jakoś przy życiu, ale...ech. Nigdy nie poświęciłem niczemu tyle zaangażowania i uwagi niż w fotografię, pisarstwo i rysowanie.
Ale niech mi ktoś udowodni, że się mylę.
"Tu nie chodzi o to, aby być lepszym od innych. Tu chodzi o to, aby być lepszym od tego, kim się samemu było wcześniej."
Jakich rzeczy, mógłby ktoś spytać? Rzeczy, którę lubię najbardziej. Tworzyć, patrzeć, łapać w kadr, rysować, spisywać i co najważniejsze, myśleć. Z tym, że myśli to rzecz, którą łatwo przedawkować...
Gdyby ktoś dwa lata temu powiedział mi, że dotrę tak daleko, w życiu bym mu nie uwierzył. A jednak, jestem tutaj, piszę ten wpis, a być może ktoś go nawet przeczyta.
Pisałem kiedyś, że wraz z trzecim rozdziałem "Untitled" nastanie nowa era. Tak naprawdę to historia pokrywa się tutaj z rzeczywistością. Epoki nie zaczynały się i nie kończyły z dnia na dzień. Zmiany następowały powoli, a większość osób w ogóle ich nie zauważała.
Rzeczą naturalną w każdej prawie dziedzinie życia jest progres. Raz szybciej, raz wolniej. Ale powoli, nieustannie można dążyć do uzyskania dobrych rezultatów. Wydaje się naturalne, prawda? No cóż, nie dla każdego.
Od zawsze nigdy nie potrafiłem kreślić prostych linii. Czy to w książce do zerówki, czy to w zeszycie do techniki, czy też po prostu skrobiąc bohomazy na kartce. Niezliczoną ilość razy próbowano siłą nauczyć mnie pisania, rysowanie nie było aż tak ważne. Ważne jest to, że dziesięć lat ich (i mojej) pracy nie zdało się na nic. Dysgrafia nie wybiera, ale jak już wybiera, to trafia poniżej pasa.
Jednak nie poddałem się. Zacząłem mozolnie wypełniać te kratki kolorami. Z czasem robiło się ich więcej i więcej...
Teraz czas spędzony nad pojedynczym rysunkiem zaczynam liczyć w dobach. Niektóre dni wyglądały tak, że wstaję i rysuję z przerwami jedynie na jedzenie i spanie. Podczas dopasowywania ostatniego elementu układanki mam z tego dziką satysfakcję, ale cóż z tego, skoro to co robię to jedynie odtwórczość, własna kalka dzieła stworzonego przez kogoś innego?
Słowa Exupery'ego przytaczano już tysiące razy, a ja przytoczę je po raz tysiąc pierwszy: "Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu."
Nie chodzi tutaj tylko o efekt końcowy, który może cieszyć oko, ale o wszystko związane z aktem tworzenia. Szkicowanie, kolorowanie, tuszowanie, cieniowanie... Patrzenie na to, jak idea zaczyna budzić się do życia.
Najważniejsze jest jednak sprawianie radości innym, komuś, kto spojrzy na to dzieło, może naprawdę zmusić do refleksji, poprawić humor, czasami wprowadzić w zadumę. Sam spędzam dużo czasu, patrząc na najlepszych, ludzi, którzy naprawdę mogą określać siebie docenionymi i uznanymi artystami. Na niektóre dzieła jestem w stanie patrzeć przez dobre pół godziny, wchodząc na chwilę w świat wykreowany przez kogoś innego, odczytując to, co próbuje on przekazać, albo po prostu trochę rozwinąć się wewnętrznie. Coś, co jest czymś więcej niż tylko ładnym obrazkiem do powieszenia na ścianie.
I to boli. Nieraz miałem gotową koncepcję rysunku, czegoś, co mogłoby naprawdę zachwycić niejedną osobę. Każdą kreskę, każdy kolor, każdą postać... Ale wszystkie próby kończyły się zdesperowanym rzuceniem ołówka w jakimkolwiek kierunku, byle dalej ode mnie.
Dajcie jakiemuś artystę kartkę i ołówek i powiedzcie, żeby zrobił coś w 30 godzin. Na pewno wyjdzie mu coś dopracowanego do perfekcji, prawdziwie warte czasu, jaki zajęło jego tworzenie. A ja? Ja siedzę nad tymi pikselami.
Nie chodzi tutaj o sławę. Gdyby to był mój cel, już dawno porzuciłbym wszelkie formy sztuki i zajął się hodowlą bakłażanów. Pieniądze? Da się je zarobić w inny sposób, przez całe życie nie wziąłem ani grosza za swoje prace. Dla siebie? Cóż, są o wiele lepsze formy rozrywki niż garbienie się po 40 godzin nad kartką papieru.
O nikogo innego, ale właśnie o ludzi tu chodzi. O to, że jakikolwiek odzew od kogoś, komu mogłem poprawić dzień wytworami swojej wyobraźni jest wynagradzające bardziej, niż wygrana na loterii dziesięciu złotych. Ma się świadomość, że robi się to dla kogoś, że kolejna rzecz w czyimś "łoczu" może wprawić mięśnie twarzy w pozytywny ruch. Niektórzy tworzą nawet swój własny mikrokosmos, w którym można spotkać osoby, które oczekują kolejnego rysunku tak samo jak ty.
Zrobiłem użytek z guziczka "Random Deviation". I muszę powiedzieć, że od teraz deviantArt nie będzie już dla mnie tym samym miejscem. Tylko jakieś kilka procent z tego, co widziałem to rzeczy tworzone z pasją, w których można dostrzec życie. Większość z tego to potworki, które wstydziłbym się pokazać nawet własnej babci, okraszone "słitaśnymi" komentarzami, których wolę nie przytaczać, bo przed chwilą jadłem.
No i stąd powód całego tego wywodu: czy ja też jestem tylko jednym z tych krzyczących małolatów, których fałszywe nuty często stoją tuż obok tworów mistrzów? Na pewno nie przestanę tworzyć, bo to utrzymuje mnie jakoś przy życiu, ale...ech. Nigdy nie poświęciłem niczemu tyle zaangażowania i uwagi niż w fotografię, pisarstwo i rysowanie.
Ale niech mi ktoś udowodni, że się mylę.
"Tu nie chodzi o to, aby być lepszym od innych. Tu chodzi o to, aby być lepszym od tego, kim się samemu było wcześniej."
Le facerevolution!
So I guess I'm on facebook now too. If anyone's let down by the lack of content, there is the clicky-clicky thing:
https://www.facebook.com/fursikindustries/
Deviantartist Questionnaire
It was inevitable. After one exhibition held and second on its way it would be a good time to do some kind of summary of those three years I happened to stray from my usual comfort zone. And now I am given a perfect opportunity to do so. There is a story behind many of my arts, but it is not yet time to tell it, mainly because it is still unfinished. Popularity does not equal quality and vice versa, so I have to keep that in mind every next time.
How long have you been on DeviantArt?
It'll be 899 days, sir!
What does your username mean?
Meaning? I don't think it means anything. It is just my nickname since primary school which stuck to me
Rebirth
For anyone whom it might concern: I am on my way to get back. I have been active all this time, because I am not dead yet. I have new opportunities, new experiences, new motivations, new thoughts, new inspirations, in a few weeks I'm going to hold an exhibition. Time to wake up from the slumber I've been spiralling into for past months. Quality over quantity, I say.
------------------------------------------------------------------------------------------
Dla kogokolwiek, kogo to może obchodzić: jestem w drodze powrotnej do ponownego tworzenia. Cały ten czas byłem słabo aktywny, ale nie jestem jeszcze martwy. Zdoby&
Nowa Nadzieja/A New Hope
The 10th of September.
This date will be written in golden letters in my diary(if I had one in the first place). That day I discovered a method of cheating dysgraphia while randomly scribbling over my notebook. After 10 years of trying I made it.
As you can see, my dear reader/random person who is just crossing over, I didn't draw all of these pixels without a reason. And because I was very(VERY) determined, I made out how to manage without ability of drawing straight lines.
The idea is simple. Its execution however is not. You just have to bury the hatchet connected with crooky lines and draw them again. And again and once more. Then you
© 2014 - 2024 Fursik
Comments0
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In